wtorek, 13 stycznia 2009

kryształowy świat pielewina

czytając jedno z opowiadań Pielewina (to opowiadające o zmaganiach Darwina), Plamek nagle został olśniony wiedzą tajemną. Objawiło mu się mianowicie coś w języku polskim niemal nieuchwytnego: określoność podmiotu

i nie chodzi o zwykłą opozycję ten pies <> jakiś pies, bo to mało polskie, jakiś taki rakowy przerzut z obczyzny

zdanie czytane w zimnym aucie oczekującym na powrót pani babci od lekarki brzmiało tak:
Darwin podniósł lichtarz i popatrzył na sufit - z grubo ciosanych desek sterczał hak, do którego lina była przywiązana [Pielewin, Wiktor. Kryształowy świat, str. 126].

widać? To zdanie brzmi trochę dziwnie, jest niepełne. Pytamy się: jaka lina? Przecież konstrukcja (a więc składnia) wskazuje, że musimy o tej linie wiedzieć już coś więcej. W przeciwnym razie należałoby poprawnie napisać:
Darwin podniósł lichtarz i popatrzył na sufit - z grubo ciosanych desek sterczał hak, do którego była przywiązana lina.

Wniosek z powyższej obserwacji płynie taki, że mamy w polszczyźnie odpowiednik angielskich the czy a, niemieckich derdiedas i einów itp. w innych jeszcze językach, tylko u nas wyraża się ta (nie)określoność składniowo.

PS. A zdanie wcześniej u Pielewina stoi napisane:
Na wprost jego twarzy kołysał się kawałek liny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz