wtorek, 27 kwietnia 2010

kiszka


Kiszka ma różne znaczenia we współczesnej polszczyznie. Obrazek powyższy sugeruje pewne związki z mlekiem, a te kiszka niewątpliwie ma, lecz w mowie śląskiej, jakże bliskiej Plamkowi. Jest w niej bowiem kiszka najzwyklejszą serwatką.

Uzyskać jej z dziś dostępnego mleka UHT się przecież nie da. Mikroustroje wybito w pień wysoką temperaturą i po ptokach. No owszem, można jogurtu dodać... Ile to razy się słyszało od lekarzy o napoju mlekopodobnym, gdy się przebąknęło o UHT?

A kiedyś mleczarz przynosił flaszkę codzienną, zostawiał na płocie w specjalnym koszyczku albo pod drzwiami, eh. Trochę się wypiło, a reszta „dojrzewała” do kiszki pod tym takim kapslem z miękkiej blaszki-nieblaszki.

Ale do rzeczy. Po latach tęsknot Plamek odkrył „Zimne mleko. Prosto do picia”, które ma niby usunięte 99% bakterii (czyli te najpotrzebniejsze musiały zostać), jest pasteryzowane w niskiej temperaturze i zachowuje walory krowiego – tyle etykieta. Najważniejsze: działa kiszkotwórczo!

I jeśli wierzyć Wikipedii, to w Stanach serwatki rzekomo jest jak na lekarstwo i można ją dostać na receptę.

PS. To, co powszechnie w PL rozumie się pod słowem kiszka, na Śląsku jest krupniokiem.

niedziela, 25 kwietnia 2010

maraton

Tak się czasem patrzy przez to plamkowe okno i się to czy tamto za nim dzieje. Nie trzeba specjalnie się ubierać i wychodzić, ładować baterie do aparatu... nic z tych rzeczy.

Wystarczy (A) mieć resztki energii w akumulatorku, żeby złapać biegaczy od tyłu oraz (B) auto zaparkować w miejscu nieobjętym widokiem z okna, żeby nie odholowali (o co przez cały tydzień szły apele z karteczek za wycieraczką).


sobota, 24 kwietnia 2010

ligatury wracają!


Najpierw rzuciły się w oczy Plamkom w opisach do wystawy fotografii w Jewish Museum - Galicia, a teraz także w Narodowym. Angielski tekst szeryfowo wydrukowany miał to bardzo ładne i rzadkie „ct”, ale standardowe połączenia „ff” czy „fi” były także widoczne i na dodatek nie ominęły polskich opisów czcionką bezszeryfową.

A zachwyt Plamki jest o tyle uzasadniony, że od kiedy zakończyły się jego trwające semestr próby zmierzenia się z hindi wiele lat temu, to ligatur w życiu codziennym praktycznie nie widział.

Wystawę oboje Plamkowie polecają swoim nielicznym czytelnikom. Maciejowski zauważa istotne momenty i słowami celnie je ilustruje. Z ulubionych: „Kuzynka naszego dyspozytora”, „Maria Grand”, „Akhalgori” ;-)

Ah, i badżik do zestawu w klapie znoszonej bluzy: „Ten natłok obrazów trochę mi przeszkadza”.