sobota, 29 listopada 2008

Rocznica powstania L.

Pobalowali Plamkowie...

Manggha z niezbyt udaną wystawą młodych architektów poszła na pierwszy ogień (ale uratowała się stałą ekspozycją i pyszną sanchą - coś tam z wiśniami).

Potem przez rynek i prosto wpadli w wir świątecznego kupczenia. Jak z amerykańskiego filmu o kristmasach. Góralskie i normalne dzieci śpiewały kolędy i takie różne przyśpiewki. Grzaniec Galicyjski już się trochę skomercjalizował, ale procenty zachował i temperaturę również.



Z kubeczkami w dłoniach do kina pod Barany (niby „pod”, ale „na” 1. piętrze), bo Przyjeżdża orkiestra. W ocenie, czy komedia, czy obyczajowy Plamkowie się nie potrafili zgodzić (zapewne jedno i drugie na raz). Natomiast nie mieli wątpliwości, że Plamkowa dokonała świetnego wyboru. Bardzo udany, wręcz wartościowy film.

Zanim doszli do ostatniego punktu uknutego przez panią P. planu, wstąpili na czaj i fajkę do Czajowni. Tutaj pan P. popisał się wyjątkowo trafną decyzją tytoniową - nektarynka. Dodi i Gui dołączyli się w tym punkcie programu z wypasionym sernikiem. Oh, i mieli gościa z Poznania w osobie Natalii!

Niestety musieli przedwcześnie zmykać na koncert w pobliskim Ptaśku. Wszyscy jak jeden mąż dali się uwieść duńskiej szansonistce śpiewającej kiczowate banały. [I tu konieczny w takich miejscach dopisek:] Ale jak śpiewającej!




Wieczór palce lizać.

PS. Tak, wyszedł z tego mini-przewodnik pt. „jak udanie spędzić dzień w Krakowie”.

piątek, 28 listopada 2008

wykrzykniki z niebieskiego tramwaju

kolejka do Ciuchów przed 9 (rano)!

opalona pani z kolczykiem w nosie i tamże dłubiąca, choć myślał Plamka, że tylko poprawia sobie kolczyk, ale potem zmieniła dziurkę, a tam już nie było biżuterii!

wracając: nie tylko ten, co mu na Brackiej padał deszcz, ale również ktoś zupełnie inny czyta przystanki! nawet przez chwilę chciało się Plamce podjechać do pętli, żeby się nausznie przekonać kto zacz, ale głód i zmęczenie wzięły górę.

ah i podczas tego samego przejazdu panna w wielkich białych wełnianych rękawicach z dekorowanymi wyszywankami nogawkami takich rybaczek jak się teraz nosi przeżegnała się na wysokości kościoła! takie zjawisko ostatnio Plama widział w Tbilisi, a wcześniej może w Wilnie... są więc pewne podobieństwa Krakowa do wspomnianych stolic.

Dżem

Kręcą Plamkę sprawy zagraniczne. Raczej te weselsze, nieterrorystyczne, multikulturowe i ponadpodziałowe, więc odnotował sobie z Rzepy niedawnej m.in., że w Niemczech ekologicznych i turczejących:
1. Zieloni tradycyjnie lubią postrzegać siebie jako „trendsetterów” postępu społecznego.
2. Cem* Özdemir stał się gwiazdą zjazdu.
3. Nie jest niemieckim Obamą.
4. Ci, co go wybrali mieli transparenty (transparenciki?) z Yes we Cem.

---
* Cem - po turecku brzmi jak polski dżem.

czwartek, 27 listopada 2008

Fajna dostawa

 

Doczekał się dzisiaj pan Plamka przesyłki od swojego ulubionego ostatnio systemu. Nie umie się go nachwalić. Nie powie wprawdzie, że wszystko jest idealne, że wszystko rozumie, że nic go nie denerwuje, ale jak spojrzy na Vistę pani Plamkowej, to go krew zalewa. Aż trudno uwierzyć, że przez ostatni rok też używał tego gniota.

Zostały mu jeszcze 3 naklejki z linux for human beings - reflektuje ktoś? Można sobie też samemu sprawić - jest szansa, że dojdzie prosto pod choinkę :)
Posted by Picasa

poniedziałek, 24 listopada 2008

Kandahar

W Rotundzie skończył się dzisiaj przegląd rodzinnej szkoły filmowej Mohsena Makhmalbafa w ramach Etiduy i Animy. Plamkom udało się być na paru pokazywanych filmach i dzisiejszy Kandahar elegancko podsumował całe to irańskie zamieszanie.

Plamka grubo przed czasem, lecz niestety bez gotówki. Plamek spóźniony, za to z banknotami. Projekcja punktualnie.

Było o burkach dla kobiet i dla mężczyzn, o polskich laskach z Czerwonego Krzyża i ich protezach - bardzo mało znany nam świat. Islamski świat pogranicza wojen, rozłąk i rabunków. Przy tym sporo humoru ale obrzydliwie gorzkiego. Dobra rzecz.

Czekając na chmury

Dostajemy w Polsce szału z powodu ruskich zagrywek, nie przepadamy za Niemcami, braci Czechów traktujemy z politowaniem, mieszkańców Litwy mamy za łobuzów itd. Nie umiemy poradzić sobie z przeszłością - my, ludzie, nie tylko Polacy.

Plamkowie właśnie zapoznali się z interesującym tematem, o którym niewiele wiedzą. Bo przecież wiele narodów nie za bardzo przepada za swoimi sąsiadami ze względu na trudną i zaciemnianą historię. A Czekając na chmury przedstawia właśnie tego typu problem dotyczący Turków i Greków.

W ogóle film się wpisał w ostatnio przez Plamków wolno snujące się i zadumliwe obrazy. Godne obejrzenia.

niedziela, 23 listopada 2008

Na cmentarz mówi się tu mizar

 
 
 
 
Posted by Picasa

Asasyni - pierwsi terroryści

Sektą kierował mistrz zwany „Starcem z Gór”, który rezydował w niedostępnej fortecy w górach. Przez ok. dwieście lat asasyni pozyskiwali młodych ludzi do skrytobójczych zadań.
[...]
„Starzec z Gór” urządził w jednej ze swych posiadłości „raj” na własny użytek. Wybrani na zabójców mężczyźni byli odurzani narkotykami, a następnie transportowani do owego raju. Tam ocknąwszy się przebywali przez pewien czas pośród wygód, ogrodów i hurys. Następnie odurzano ich ponownie i przenoszono na miejsce, w którym zasnęli. Tłumaczono członkom sekty, że Bóg uchylił wrót raju dla swoich wybranych, aby zobaczyli, co czeka ich po śmierci. Tym sposobem wyrabiano u adeptów nie tylko pogardę do śmierci, ale wręcz jej chęć.

Cytat pochodzi z książki ks. Kościelniaka Dżihad. Święta wojna w islamie str. 49-50.

sobota, 22 listopada 2008

Palec Gui a Bohoniki

Guillaume zwany też Gijomem ma taką pasję, że odwiedza i fotografuje muzułmańskich osadników w Środkowo-Wschodniej Europie. Gdzie on nie był! No w Bohonikach na przykład... Tak jak i pan Plamka zresztą. Wyznaczył datę, zaklepał nocleg.

 

W samym środku wsi stoi mały meczet. Używany zgodnie z przeznaczeniem może raz w miesiącu oraz przy okazji muzułmańskich świąt (czy jak tu mówią: bajramów). Wygląda na to, że dzisiaj Tatarzy są mniejszością nie tylko w Polsce, ale nawet w swojej małej osadzie.

 

Świątynią opiekuje się pani Eugenia, która śpiewająco wszystko opowiedziała o miejscowych Tatarach. Użyła takich słów, że Gui przestał czuć się obco, bo wrzuciła go i Plamkę do jednego worka pt. „wy chrześcijanie”.

 
Posted by Picasa

piątek, 14 listopada 2008

Kindżał

Plamka w pośpiechu pakował się na kółko geograficzne do szkoły specjalnej. Miał opowiadać o Azerbejdżanie, Iranie, o Wschodzie po prostu... Papacha, matrioszki, książka już były w plecaku. Pozostało jakoś upchać w nim kindżał. Nie mieścił się. Spróbował wyjąć go z pochwy i oba te elementy złożyć obok nakryć głowy osobno. Nagle poczuł ukłucie. Tani (lecz z serca podarowany) chiński miecz dziabnął Plamkę tak, że ten w jednej chwili zaczął kapać na lewo i prawo rozmnażając sobie podobnych po całym mieszkaniu!

Skończyło się OK. 2 plastry zatamowały broczenie krwią. Kindżał wystawał z niedomkniętego plecaka, więc Plamka wzbudzał zainteresowanie, szczególnie gdy w autobusie linii 164 po skasowaniu biletu usiadł i wyjął coś do czytania. No cóż, był to Dżihad. Święta wojna w islamie...

Dzieciom specjalnej troski się podobało :-)

środa, 12 listopada 2008

Manu...

Komercja łączy się z...

 

patriotyzmem...

 

religijnością...

 

Hollywoodem...

 

dezorientacją...

 

tłumami i śmieciami.

Nieprawda?

Poza tym Manufaktura wydała się Plamkom całkiem przyzwoitym centrum czy też galerią handlową.
Posted by Picasa

Łódzkie warsztaty

 

W Łodzi, tak jak w całej naszej pięknej ojczyźnie, panowała ostatnio mgła. Taka jesień. Co robić?

 

Trochę osób spędza czas śpiewając gospel. Plamka swoją osobą jak najbardziej wspiera tego typu inicjatywy, a Plamek jej czasem towarzyszy.

 

Wałęsałem się po okolicy i natknąłem się na ślad jakichś obcych plamków. Plim-plum-plamków...

 
Posted by Picasa

piątek, 7 listopada 2008

Emblematyka narodowa

 

Plamek w dniu dzisiejszym o wczesnej porze zreflektował się, że idzie bodaj najważniejsze święto narodowe. Ale tym razem będzie ono wyglądało zupełnie inaczej niż pamiętane z ostatnich trzech lat.

 

Białe i czerwone bowiem jakoś inaczej się odbiera na lampach alejek osiedlowych w ramach szaroburej nadwiślańskiej coraz późniejszej jesieni.
Posted by Picasa

sobota, 1 listopada 2008

Prze(d)stawienie



To jest dobry dzień, żeby się przedstawić.

Zmieniliśmy nieco tożsamość przez ostatnie 4 miesiące. Szukaliśmy jej po powrocie z Baku, próbowaliśmy się zaaklimatyzować w Polskiej Rzeczpospolitej, jeździliśmy do wielu miejsc: na jej zachód, nad morze, do stolicy, dużo przebywaliśmy na południu, bo stąd jesteśmy... Chyba nam się nie udało. A jednak postanowiliśmy w końcu gdzieś na jakiś czas osiąść. Padło na Kraków. Padło na plamki. Te byty nieokreślone, ale kolorowe i na swój sposób żywe.


Każdy zna tutejsze obwarzanki. Dzisiaj droższe o 30 gr. Nie każdy wie, że różne zastępy harcerskie kwestują i sprzedają znicze oraz flagi wieczne odpoczywanie, aby sobie umożliwić wyjazdy, obozy, zloty i marsze na orientację.



Dzisiaj jest dobry dzień, bo zaczął się nowy miesiąc. Bo Plamka idzie pojutrze do pracy. Bo Plamek będzie miał odtąd więcej czasu na pisanie. Bo już po prostu najwyższy czas. Bo Wszystkich Świętych wyznacza koniec jakiejś historii, a więc początek innej, nie?