
Najpierw rzuciły się w oczy Plamkom w opisach do wystawy fotografii w Jewish Museum - Galicia, a teraz także w Narodowym. Angielski tekst szeryfowo wydrukowany miał to bardzo ładne i rzadkie „ct”, ale standardowe połączenia „ff” czy „fi” były także widoczne i na dodatek nie ominęły polskich opisów czcionką bezszeryfową.
A zachwyt Plamki jest o tyle uzasadniony, że od kiedy zakończyły się jego trwające semestr próby zmierzenia się z hindi wiele lat temu, to ligatur w życiu codziennym praktycznie nie widział.
Wystawę oboje Plamkowie polecają swoim nielicznym czytelnikom. Maciejowski zauważa istotne momenty i słowami celnie je ilustruje. Z ulubionych: „Kuzynka naszego dyspozytora”, „Maria Grand”, „Akhalgori” ;-)
Ah, i badżik do zestawu w klapie znoszonej bluzy: „Ten natłok obrazów trochę mi przeszkadza”.
Widzę, że operacja Skrakowanie Plamek zakończyła się sukcesem.
OdpowiedzUsuńA ja poczytuję sobie od czasu do czasu Wasze stare blogi i od dawna chcę zapytać: kiedy wreszcie książka?!
Oczywisty talent pisarski nie jest używany, a szkoda [z poważną, a wręcz pełną patosu miną].
Pozdrawiam.
Lena